Rajd wschodni
Od trzech lat planowałem ”Rajd wschodni -” zamierzając przejechać- wzdłuż Bugu -od najdalej wysuniętej na wschód Polski miejscowości Zosin do Wiżajn, - czyli najdalej wysuniętej miejscowości Polski, na północnym wschodzie.
Od trzech lat planowałem ”Rajd wschodni -” zamierzając przejechać- wzdłuż Bugu -od najdalej wysuniętej na wschód Polski miejscowości Zosin do Wiżajn, - czyli najdalej wysuniętej miejscowości Polski, na północnym wschodzie. Chęć wyjazdu zadeklarowały cztery osoby, niemniej dosłownie na kilkanaście godzin przed startem, okazało się że jedziemy w dwóch - z moim bratem- Lechem. 13 czerwca o godzinie 8.15 zatankowaliśmy pod korek nasze maszyny ( Honda Trans-Alp 650 i Suzuki VX800 ) , po czym ruszyliśmy w drogę! . Z Piekar Śląskich przez Siewierz, Zawiercie , Szczekociny, Jędrzejów (tutaj krótki postój. dla rozprostowania nóg) aż do Chmielnika, drogą krajową nr 78, gdzie zjechaliśmy na DW 765. Przez Szydłów i Staszów dojechaliśmy do miejscowości Osiek . Tam skręciliśmy na drogę krajową 79, w kierunku na Tarnobrzeg i Sandomierz. Niestety w Tarnobrzegu, z uwagi na remonty dróg, musieliśmy odbić w lewo na DK nr 9, i przez Klimontów dojechaliśmy do Lipnik, a następnie, DK 77, do Sandomierza . Korzystając z okazj,i w Sandomierzu odwiedziliśmy rodzinę, w okolicach rynku, zjedliśmy przepyszne pierogi ( w ofercie były aż 32 smaki), a po odwiedzeniu Bramy Opatowskiej i Ucha Igielnego, ruszyliśmy w dalszą drogę . Po dotankowaniu maszyn, i przekroczeniu Wisły , skierowaliśmy się drogą krajową 77, w kierunku Stalowej Woli, i miejscowości Nisko. Był to pierwszy stosunkowo męczący odcinek trasy z uwagi na duży ruch i korki. W Nisku, ponownie przejechaliśmy Wisłę i drogą krajową nr 19, pojechaliśmy doskonałą drogą, przez malownicze lasy, do Janowa Lubelskiego. Znowu krótki postój, i DK 74, udaliśmy się przez - Frampol,- Szczebrzeszyn do Zamościa. „Perła wschodu” to nazwa ,na którą to miasto w pełni zasługuje.! Zanim zaparkowaliśmy w okolicach rynku, w spacerowym tempie objechaliśmy większość uliczek . Wrażenia – bezcenne.!!! Czysto i schludnie, pięknie odrestaurowane kamieniczki, kawiarenki które zachęcają do wstąpienia a jednocześnie nie przytłaczają ilością tak jak to jest na przykład w Krakowie.! Z żalem żegnamy Zamość, i kierujemy się do Hrubieszowa, gdzie zamierzamy przenocować . Lechu jest emerytowanym funkcjonariuszem Straży Pożarnej, więc niemal oczywiste było, gdzie będziemy szukać noclegu. Około godziny 19.30 po przejechaniu ponad 460 kilometrów, dotarliśmy do Komendy Miejskiej PSP, gdzie zostaliśmy serdecznie przyjęci przez całą zmianę na czele z komendantem. Po kolacji żywo dyskutowaliśmy prawie do północy. Jakież było nasze zdziwienie, obudziliśmy się wyspani wraz z pierwszymi promieniami słońca.! Była 4.20 !. Szybka decyzja i natychmiastowe wykonanie. Wstajemy , toaleta, szybkie śniadanie, pakujemy na motocykle , bagaże i w drogą. Ruszamy o 5.00 ,! - krótki postój na stacji paliw, tankujemy pod korek i kierujemy się do miejscowości - Zosin ( 50°51′N 24°06′E ) – jest to najdalej wysunięty na wschód, punkt Polski , a jednocześnie przejście graniczne z Ukrainą. Droga jest niesamowita, nisko snujące się mgły w świetle rannych promieni słonecznych, to wprost raj, dla fotografów, my jadąc pod słońce, mając zaparowane szyby, mieliśmy utrudnioną jazdę, ale, co tam . Z Zosina drogą 816 kierujemy się do Dorohuska, droga jest fatalna ale biegnie nad samym Bugiem, wspaniałe widoki na rzekę, rozlewiska i mokradła rekompensują trudy jazdy. Po drodze mijamy patrole Straży Granicznej, poruszają się na kładach i motocyklach, na nas nie zwracają uwagi będąc zajęci penetracją linii brzegowej i licznych zarośli. Od Dorohuska jedziemy dalej 816 aż do Włodawy, ale to już jakby jakaś inna droga ( nie ma DZIUR !) co kilkanaście kilometrów widzimy Bug. Mijamy senne wioski (Uhrusk, Zbereże, Wołczyny ) to jakby inna Polska, tu czas zatrzymał się kilkanaście jak nie- kilkadziesiąt lat temu. Większość wiosek wygląda jak skansen. Na drodze ruch prawie zerowy, niemniej uważać należy na furmanki i maszyny rolnicze. Trzeba także bardzo uważać na wałęsające się psy, które jezdnię uważają za swój teren i jakby ze zdziwieniem patrzyły na przejeżdżające pojazdy, nie czując przed nimi najmniejszego respektu. Jadąc cały czas 816 mijamy Włodawę, Sławatycze i Terespol, gdzie przeskakujemy na DW 698 kierując się na Janów Podlaski i Siemiatycze, drogą 693 obieramy kurs na Kleszczele i 685 do Hajnówki. Znajdujemy się na skraju puszczy białowieskiej przez którą chyba jedyna droga prowadzi do Białowieży , my jadąc 687 do Narewki ,i dalej 686 do Michałowa udajemy się dalej do Gródka. Tutaj zgubiła nas ludzka uprzejmość. Wg mapy mieliśmy jakieś 2 km do DK 5 którą chcieliśmy dojechać do Bobrownik. Pytając tubylców o drogę wskazali nam „skrót” którym zrobiliśmy ok 20 kilometrów po drodze szutrowo-piaszczystej. „ Trans Alp” Lecha, z wąskim przednim kołem i terenowymi oponami czuł się jak rybka w wodzie. Moje „ Suzuki” z szosowymi oponami zachowywało się jak żubr na lodzie. Prawie godzinna walka z drogą i motocyklem poważnie dała nam w kość. Z Bobrownik jeszcze tylko około 6 km takiej szutrowej drogi i dojechaliśmy do tatarskiej wioski Kruszyniany. Rodowód wsi, wywodzi się z XVI wieku , z XVIII wieku pochodzi stojący tu drewniany meczet muzułmański ( jeden z dwu najstarszych w Polsce) . Korzystając z okazji posililiśmy się w „Tatarskiej Jurcie u Dżanety”, która poleca potrawy kuchni tatarskiej. Ja zamówiłem „ Pierekaczewnik” a Lechu „ Jeczpoczmak” i „ Kibiny”. Faktycznie, jadło nieco inne , czy dobre - to kwestia gustu, a jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Z Kruszynian dojechaliśmy już asfaltem do miejscowości Krynki skąd DW 764 do Sokółki i Dąbrowy Białostockiej i dalej DW 673 do Lipska, gdzie stanęliśmy przed dylematem czy jechać duktami leśnymi w kierunku Mikaszówki i Sejn, czy cywilizowanymi drogami do Augustowa – wybraliśmy to drugie . Od 10 godzin byliśmy w drodze i tu na drugim krańcu Polski pogoda postanowiła poddać nas kolejnej próbie. Nadciągnęły niskie czarne chmury i do Augustowa wjeżdżaliśmy w deszczu . Rozglądając się po horyzoncie doszliśmy do wniosku, że opady są przelotne a chmury przesuwają się na północ więc odbiliśmy na wschód w kierunku na Płaską, gdzie w miejscowości Mołowiste nad jeziorem Serwy postanowiliśmy odwiedzić znajomych. Lechu w te strony wrócił po 33 latach, więc widział ogromne przemiany, nasi znajomi też jakby się lekko postarzeli – co zrobić , czas nie stoi w miejscu. Po krótkiej wizycie, jedziemy dalej przez Bryzgiel nad jeziorem Wigry, do Suwałk i dalej 655 do Rutki Tartak , gdzie skręcamy w lewo na 651 i dojeżdżamy do Wiżajn. Jesteśmy prawie u celu podróży , ale „prawie” robi wielką różnicę. Na wyjeździe z Wiżajn skręcamy w prawo i wąską asfaltową nitką jedziemy wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Wiżajny, po około 4 kilometrach docieramy na jego północny brzeg, osada Stankuny – najdalej na północny wschód wysunięty punkt Polski.! Osiągnęliśmy założony cel podróży, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i jedziemy dalej.! Po dojechaniu ponownie do Wiżajn, kierujemy się na Gołdap i w Żytkiejmach , skręcamy w lewo, na Skajsgiry gdzie w osadzie Wobały docieramy do posiadłości znajomego! – emerytowanego policjanta . Po przejechaniu w ciągu dnia ponad 650 kilometrów!!! - zsiadamy z motorów,-- cisza,- spokój,- zapach siana i grające świerszcze, około północy idziemy w końcu spać . Długie godziny rozmów i wspomnień, moglibyśmy ciągnąć jeszcze przez kilka dni, - ale komu w drogę, temu- wygodny kask. !!! Po śniadaniu i kawie, zagadały nasze rumaki. Ruszamy w drogę powrotną, - kierując się ponownie na Wiżajny. Pierwszy postój już po kilkunastu kilometrach w miejscowości Bolcie, gdzie jest „ trójstyk granic Polski , Rosji i Litwy „ . W Wiżajnach skręcamy w prawo na Smolniki, gdzie znajduje się punkt widokowy. Tereny Suwalszczyzny, gdzie swoje piętno pozostawił lodowiec, przypominają bardziej Beskidy niż pojezierze. Słoneczna pogoda i doskonała przejrzystość powietrza rozpościera przed nami widoki na dziesiątki kilometrów. W miejscowości Jeleniewo znowu zjeżdżamy na lokalne drogi, kierując się na Krzemiankę i Żywą Wodę. Znajdują się tu powstałe kilka lat temu fermy wiatrowe, z najnowszymi wiatrakami prądowymi, których skrzydła sięgają 45 m długości. Zatrzymujemy się u mojego przyjaciela z którym 1,5 roku spędziłem w wojsku. Krótkie spotkanie, łyk mleka z porannego udoju i dalej w drogę. Mijamy – Suwałki, podziwiając eksponaty muzeum wojskowego, działa, armaty, haubice i inny ciężki sprzęt wojskowy wyeksponowany jest przy głównej drodze na przedmieściach miasta. Drogą Krajową nr 8 dojeżdżamy do Augustowa. Jazda nie jest zbyt przyjemna z uwagi na dziesiątki TIR-ów . Wjeżdżając do Augustowa mijamy miejsce zlotu motocyklowego „Augustowskie Moto Noce” . W całym mieści dużo motocyklistów, na najróżniejszych maszynach. Robimy rundę nad kanałem Augustowskim, i jeziorem Necko, okrążamy rynek i kierujemy się drogą 61 na Grajewo, Łomżę i Zambrów. Postój, tankowanie i decyzja, jedziemy krajówką do Ostrów Mazowiecka, gdzie zjedziemy na DW 627 i przez Małkinię Górną i Treblinkę skierujemy się do Sokołowa Podlaskiego. Po zjeździe na 627 okazało się, że jest to, obecnie chyba najgorsza droga w całej Polsce.! Można powiedzieć, że kształt dziur wzięto do produkcji sera szwajcarskiego, a w ich zagłębieniach można swobodnie chować piłki ręczne. Ponad 20 kilometrów drogi przez mękę.!!! Jeśli ktoś nie musi tu jechać, niech omija ten rejon z daleka.!
Z Sokołowa Podlaskiego jedziemy 62 na Wągrów, skąd wojewódzką 697 do Mińska Mazowieckiego. Tutaj wbijamy się na krajową 50 i przepychamy się na Otwock i Górę Kalwarię . Na tym odcinku wykorzystujemy zalety jednośladów omijając stojące w korkach puszki z pocącymi się w środku szoferami. W Grójcu, chwila zastanowienia, którędy jedziemy, a że jest już po 19.00 rezygnujemy z dróg wojewódzkich. Walimy pięćdziesiątką na Mszczonów, gdzie wjeżdżamy na DK 8 i przez Rawę Mazowiecką , Tomaszów Mazowiecki , dojeżdżamy do Piotrkowa Trybunalskiego. Tutaj ostatni dłuższy postój i tankowanie. Zbliża się zmrok i zaczynają przeszkadzać owady, w połowie drogi do Częstochowy musimy zatrzymać się aby wyczyścić szyby, bo nic nie widać i dalej mniej więcej co 50 km, stajemy aby czyścić szyby. W Koziegłowach odbijamy na Woźnik i i Miasteczko Śląskie skąd, dojeżdżamy do Piekar Śląskich. Jest godzina 23.00 , ogłaszamy zakończenie rajdu. Jeszcze 10 km i wjeżdżam do garażu – nastaje cisza. !!!!
W ciągu trzech dni przejechaliśmy 1820 km. Po drodze spotkaliśmy trzy patrole policji ( dwa na motocyklach) i kilka patroli straży granicznej. Nie zaliczyliśmy żadnej gleby i nie odnotowaliśmy najmniejszej usterki maszyn. Średnie spalanie wyszło w okolicach 5 l/100km. Było super.!!!
Zaczynamy planować kolejny rajd ....!!!!..